9. podróż apostolska Jana Pawła II – podróż zagraniczna Jana Pawła II, która miała miejsce od 16 do 27 lutego 1981 roku. Podczas jej trwania odwiedził on Pakistan, Filipiny, Guam, Japonię i Stany Zjednoczone . Była to jedna z najdłuższych papieskich podróży. W 12 dni papież przemierzył blisko 40 tys. km.
Ksiądz Adam Boniecki nie podpisze listu w obronie papieża Polaka. "Janowi Pawłowi II teraz nie obrona jest potrzebna, ale pełna prawda. Mitowi może ona nie dorówna, ale już nie będzie trzeba papieża bronić" - napisał duchowny na łamach "Tygodnika Powszechnego". Ksiądz Adam Boniecki odniósł się na łamach "Tygodnika Powszechnego" do kwestii pedofilii w Kościele. Duchowny skomentował ostatnie wydarzenia, pomysł odbierania ulicom imienia polskiego papieża. To pokłosie głośnego dokumentu wyemitowanego przez TVN24 "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza". Padły w nim zarzuty, że kardynał miał uczestniczyć w tuszowaniu pedofilii w Kościele, której dopuszczali się księża z całego świata. Pojawiają się głosy, że wszystko to mogło się dziać za przyzwoleniem Jana Pawła II. Zobacz także Ks. Boniecki: Nie podpiszę listu w obronie Jana Pawła IIKsiądz Boniecki w swoim felietonie "W ślepej ulicy" odniósł się do pomysłu odebrania ulicom czy obiektom, szkołom czy szpitalom, imienia Jana Pawła II. Jego zdaniem taka chęć wśród Polaków "wynika z irytacji". Duchowny przypomniał, że kwestia pedofilii w Kościele pojawiła się na przełomie lat 80. i 90. i dotyczyła fali nadużyć, szczególnie widocznej w USA w latach 60. i 70. "W związku z tym Jan Paweł II wezwał amerykański episkopat do Watykanu i w czerwcu 1993 r. skierował do niego list nakazujący >” - czytamy. Zdaniem ks. Bonieckiego stanowisko Jana Pawła II "było tak zdecydowane i czytelne", że magazyn "Time" w 1994 roku przyznał papieżowi Polakowi tytuł "Człowieka Roku".Duchowny skomentował także przypadek Maciela Degollado, "który przez 60 lat udawał gorliwego księdza". "Jan Paweł II nie mógł być świadomy roli tego człowieka, który na przestrzeni wielu lat oszukał pięciu kolejnych papieży. Choć nie istnieją dowody na to, że Jan Paweł II chronił pedofilów w Kościele, to jego oskarżeniom towarzyszą takie emocje, że trudno tu o rzeczową dyskusję" - napisał Boniecki. Były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" zauważył, że Jan Paweł II został w kraju wywindowany na poziom nadludzki. "Dla polskiego katolicyzmu stał się oczywistym dowodem wyjątkowości, wielkości i narodowego wybraństwa. Ale dla wielu Polaków, szczególnie młodych, przytłoczonych wszechobecnym i czczym >, jego kult w takiej postaci był coraz bardziej nie do wytrzymania. Był maską hipokryzji władzy i Kościoła, wzajemnie zblatowanych w przyziemnych interesach" - koniec duchowny oświadczył, że nie podpisze listu w obronie Jana Pawła II i nie będzie walczył w obronie ulic. Przypomnijmy, pod takim dokumentem podpisało się 200 polskich profesorów i pracowników naukowych, którzy uważają, że czym innym jest tuszowanie pedofilii, a czym innym "błędne decyzje personalne". "Janowi Pawłowi II teraz nie obrona jest potrzebna, ale pełna prawda. Mitowi może ona nie dorówna, ale już nie będzie trzeba papieża bronić" - podsumował swój felieton ks. Boniecki. Zobacz także Powszechny" jana pawŁa ii-go 1521 NORTH SATURN AVENUE, CLEARWATER, FLORIDA 33755 Telefon do Biura Centrum: (727) 298-8609; Fax: (727) 298-8634; Email: PolCenterBiuro@gmail.com;
Słowa jakie państwo przeczytają o ,,Tygodniku Powszechnym” mogą niektórych oburzyć, zdziwić lub zmieszać, ale ze strony swej skromnej osoby, chcę zapewnić, że pisząc ten tekst, nie kierowałem się żadnymi chorymi ambicjami, złośliwością czy też rewanżyzmem lecz szczerą troską i miłością. Artykuł ten jest analizą mającą na celu napiętnowanie obłudy i niebezpiecznej manipulacji jakiej dopuszczają się redaktorzy ,,Tygodnika”. Uważam, że ten artykuł jest tym ważniejszą przestrogą, że manipulacja dotyka samych katolików i doprowadziła do podziałów w Kościele. Jakie są skutki czytania ,,Tygodnika Powszechnego? od wiary (ateizm lub deizm) BO: – jeżeli ,,wiara katolicka nie jest jedyną prawdziwą” a ,,zbawić się można w każdej religii” (jak głosi ,,Tygodnik”), to co mnie właściwie trzyma przy Kościele? Tradycja przodków? To jeszcze nie jest wystarczający powód, aby całe życie poświęcić Chrystusowi i oprzeć na Nauce Kościoła. Co mnie trzyma przy Kościele i wierze katolickiej skoro my katolicy ,,nie mamy prawa pretendować uznania katolicyzmu jako jedynej słusznej religii” a ,,zbawić mogę się również w innych religiach”? Czyżby nic??? Oto jakie sidła moralne przygotowali na nas ideolodzy ,,Tygodnika Powszechnego”!!! PRZYKŁADY: a) – apostazja (odstępstwo od Kościoła) wielu osób duchownych publikujących w ,,Tygodniku Powszechnym” i z nim współpracujących: Stanisław Obirek (b. jezuita), Tomasz Bartoś (b. dominikanin) i Tomasz Węcławski (b. ks.) Jesienią 2005 r. Stanisław Obirek ogłosił, że występuje z zakonu i rezygnuje z kapłaństwa. Zawarł cywilny związek małżeński z Żydówką (byłą żoną izraelskiego dyplomaty pracującego w Polsce) i wyjechał z nią do Izraela. Również Tomasz Bartoś (b. dominikanin) i Tomasz Węcławski (b. ks.) podobnie jak S. Obirek, porzucili i zdradzili Kościół przez co podlegli ekskomunice. b) nawet sam ks. Józef Tischner kiedyś próbował dowieść, że ,,Bóg nie jest człowiekowi potrzebny do życia”, zarówno na KUL jak i w wywiadzie-rzece opublikowanym w postaci książki. Twierdził: ,,Człowiek może obejść się bez Boga i Bóg może obejść się bez człowieka. I między nimi powstaje miłość”. (Przekonać Pana Boga – Kraków 1999 r., str. 26 i 31-32) i demoralizacja BO: – jeśli (tak jak w 1. punkcie) ,,wiara katolicka nie jest jedyną PRAWDĄ prowadzącą do zbawienia” a ,,zbawić się można nie tylko w naszej religii” to ja pytam się powtórnie: co mnie właściwie trzyma przy Chrystusie i Jego Kościele? Czyż autorytety ,,TP” nie skłaniają nas do myślenia, że poza Chrystusem zbawić nas może również Mahomet, Budda, Zaratusztra czy Sai Baba? Jeśli rzeczywiście by tak było, to co nas tu trzyma ,,księże” Boniecki? – jeśli ,,Tygodnik” nie tylko staje w obronie heretyków i ich herezji (Anthony de Mello, Eugen Drewermann) wbrew decyzji papieża o ekskomunice, ale również przeprowadza z nimi wywiady i ustanawia ich komentatorami i sędziami Kościoła katolickiego, to należy się spodziewać, że wielu katolików weźmie ich słowa za dobrą monetę i zacznie brać z nich przykład. – jeśli regularnie porcjowane i sączone są błędy teologiczne i wypaczenia moralne (kwestionowanie homoseksualizmu jako choroby i zboczenia, krytyka zakazu eutanazji, kwestionowanie wieczności kar piekielnych, chwalenie antykoncepcji), to ludzie po wielu latach zaczną traktować je jako prawdę, Naukę Kościoła traktować z większym dystansem a czasem nawet krytykować papieża z powodu rzekomego ,,zacofania” i ,,krępowania wolności człowieka sztywnymi dogmatami” tak jak wspomniani Anthony de Mello, Stanisław Obirek czy Józef Tischner. PRZYKŁADY: a) cytat heretyka promowanego w ,,Tygodniku Powszechnym” Anthony de Mello: ,, Księgi te [ Pismo św.] przeszkadzają, aby ludzie szli za własnym zdrowym rozsądkiem i czynią ich ograniczonymi i agresywnymi. Religie, włącznie z chrześcijańską, są jedną z podstawowych przeszkód w odkryciu prawdy. (…) Myśleć, że Bóg własnej religii jest jedynym, to znaczy poddać się fanatyzmowi. (,,Tygodnik Powszechny”, r.) b) cytaty obrońców herezji Anthony’ego de Mello w ,,TP”: – Artur Sporniak: ,,Na razie więc próby religijnego zbliżenia Europy i Azji zdają się być nieudane (…) Kościół i teologowie wciąż nie potrafią przetłumaczyć praw zawartych w dogmatach na język filozofii i religii Azji, nie zniekształcając przy tym depozytu wiary. Dopóki się to nie uda, Kongregacji Nauki Wiary nie pozostanie nic innego, jak orzekać w coraz to nowych przypadkach > i ostrzegać wiernych przed > (,,Tygodnik Powszechny”, r.). – Stanisława Grabska: ,,(…) trudno jest widzieć w jego książkach sprzeczności z treścią chrześcijańskiej doktryny czy z dogmatami (…). Kardynał Ratzinger z racji swej funkcji stróża doktryny musi się interesować głównie wiarą, >. Ufam, że prędzej czy później zmieni on sąd o de Mello”. (,,Tygodnik Powszechny”, r.) c) niektóre błędy teologiczne i moralne: – ks. prof. Wacław Hryniewicz o wieczności kar piekielnych: ,,Rosyjski filozof religijny Mikołaj Bierdiajew pisał przed laty, iż problem zbawienia, wiecznej zatraty i wiecznego piekła jest >. (…) Nie ma wieczności negatywnej i złej. Wieczność może być tylko boska. Element sadyzmu zajmuje, zdaniem Bierdiajewa, dużo miejsca w dziejach religii. Chrześcijaństwo nie jest w tym względzie wyjątkiem (wystarczy sięgnąć do pism św. Augustyna, Lutra czy Kalwina)”. (,,Trzecia droga nadziei” – ,,Tygodnik Powszechny”, r.) – Tadeusz Jagodziński o eutanazji: ,, Postawy religijnej uznającej, że człowiekowi nie wolno niszczyć życia darowanego przez Boga, nie da się pogodzić z tymi nurtami filozofii wolności i autonomii jednostki, które zakładają prawo człowieka do nieskrępowanej swobody decydowania o własnym losie. Jedyną płaszczyzną porozumienia może być tolerancja oraz wzajemny szacunek przy równoczesnym dyplomatycznym założeniu, że obie strony są zgodne co do tego, że się nie zgadzają. Błędem byłoby jednak wyciągnięcie z tego wniosku o bezsensie dialogu na temat eutanazji”. (,,Śmierć na życzenie?” – ,,Tygodnik Powszechny”, r.) – ks. Jacek Prusak o homoseksualizmie, antykoncepcji i edukacji seksualnej: ,,Nikomu z nas nie wolno orzekać, że wszyscy ludzie o skłonnościach homoseksualnych > – są chorzy, > czy zboczeni. (…) Można jednak zasadnie pytać, czy budowa trwałego partnerskiego związku zgodnego z orientacją homoseksualną nie tylko może być wyrazem prawdziwej miłości, ale również być społecznie użyteczna?” (,,Inni inaczej” – ,,Tygodnik Powszechny”, nr 25 [2919], r.) ,,W związku ze sprawą 14-letniej Agaty, którą żyje teraz cała Polska, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” („Szkoła musi uczyć o antykoncepcji”, „GW” z 14-15 czerwca 2008) stwierdziłem, że jednym ze sposobów przeciwdziałania niechcianym ciążom i nieodpowiedzialnej inicjacji seksualnej wśród nastolatków jest wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej uwzględniającej również wiedzę o metodach antykoncepcji. (,,Czas na edukację seksualną”- ,,Tygodnik Powszechny”, nr 25 [3076], r.) – bp Tadeusz Pieronek o homoseksualizmie: ,,Czasami, jeżeli zachodzą szczególne okoliczności, odpowiedzialność za czyny homoseksualne może być nawet całkowicie zniesiona, jeżeli natomiast są to skłonności, które człowiek poprzez modlitwę i przy pomocy Bożej Łaski może opanować, wtedy dla takiej osoby nie ma usprawiedliwienia” (,,Pani domu”, r.) d) przykład z życia wzięty: Pewna młoda kobieta, od kilku lat jest w bardzo trudnej sytuacji moralnej. Kilka lat temu, kiedy zaszła w ciążę z kolegą a on nie chciał z nią się pobrać ani uznać dziecka, lecz po prostu jak najgorszy tchórz uciekł od odpowiedzialności, była bardzo załamana. Obciążenie moralne i psychiczne było bardzo duże. Grzech (zerwanie łączności z Bogiem), trud wychowawczy w samotności i zraniona dusza. Ale mimo to nie poddawała się i postanowiła walczyć o przyszłość dla siebie i swojego dziecka. Zakochała się w nieco starszym od siebie mężczyźnie i postanowiła już więcej nie szukać, ale z jego pomocą, zbudować normalną rodzinę. Postawiła wszystko na jedną kartę, mocno zaangażowała się uczuciowo i zaplanowała już swoją przyszłość właśnie z nim. Tylko, że trochę się pospieszyła, bo niedługo potem okazało się, że jej wybranek ma żonę (w świetle prawa jest rozwodnikiem). I w tym momencie rozpoczęła się wielka walka duchowa i wewnętrzne rozdarcie. – Jestem przecież katoliczką i nie chcę łamać przykazań Bożych. Bardzo mi zależy na żywej komunii z Bogiem i zbawieniu. Ale czy to znaczy, że moje plany i marzenia, wielkie nadzieje na pełną rodzinę dla dziecka, wszystko co tak misternie budowałam i szukałam ma legnąć w gruzach??? Co mam wybrać? Boże pomóż mi! I szatan korzystając ze sposobności zasiał w jej niespokojne serce, ziarno zamętu i buntu przeciw Kościołowi. Ludzie tak bardzo często chcieliby nie płacić żadnej ceny za błędy i grzechy swojej młodości, nie ponosić żadnych przykrych konsekwencji, ale tak się nie da. Tak bardzo chcieliby cofnąć czas, ale jest to niemożliwe. Ból, smutek, kłopoty i cierpienie często zaślepiają rozum i każą szukać winnych tego kryzysu (oprócz siebie!). I właśnie wtedy, gdy zamiast z grzechami iść do spowiedzi św. (i przyjąć pełne konsekwencje potrzebne do zbawienia!), zaklepuje się je kolejnym, całą winę często zwala się na Pana Boga. A jeśli nie na Boga to na Kościół. W zasadzie walka duchowa w niej trwała kilka lat. I chociaż wmawiała sobie, że Kościół jest w błędzie a ona wstępując w niesakramentalny związek z żonatym mężczyzną, nie łamie przykazań, nie potrafiła odnaleźć prawdziwego spokoju sumienia. Zaczęła więc studiować Pismo św., aby – jak twierdziła – odnaleźć prawdę. Ale kiedy katolicka interpretacja Pisma św. nie dała jej tego czego szukała, tzn. akceptacji rozwodów z powodu cudzołóstwa (jej rozwiedziony wybranek twierdził, że był zdradzany przez swoją żonę), postanowiła zajrzeć do interpretacji… zielonoświątkowców, którzy akceptują rozwody w wyniku wszeteczeństwa (cudzołóstwa). Trzeba przyznać, że przez długi czas naprawdę szczerze szukała prawdy i była naprawdę dobrą katoliczką. A teraz wszystkie te prawdy wiary które szczerze wyznawała przez całe swoje życie (Eucharystia jako prawdziwe CIAŁO i KREW Chrystusa, Maryja jako Matka Boża i Królowa Nieba i Ziemi, nierozerwalność małżeństwa), odważyła się zakwestionować, by tylko w Kościele Zielonoświątkowym jej partner otrzymał rzekomo ,,kościelny” rozwód, co otwarło by drogę do zawarcia małżeństwa zielonoświątkowego. To na co chciałbym zwrócić uwagę to jej argumentacja takiego postępowania. Powołując się na swoje autorytety ,,moralne” – księdza Adama Bonieckiego (,,TP”) i Adama Michnika (,,GW”) – stwierdziła, że zbawić może się również w innych religiach. To właśnie ,,Tygodnik Powszechny” ugruntowywał w niej postawę oportunizmu moralnego, tzn. że to nie człowiek ma podporządkować się i dostosować do PRAWDY, lecz prawda ma dostosować się do człowieka, szczególnie gdy stoi ona mu na przeszkodzie do realizacji osobistych planów. Dokładnie taką taktyką kierował się Henryk VIII, król Anglii, i tak w 1534 r. powstał anglikanizm. To tak jakby uznać, że PRAWDA nie pochodzi od jednego jedynego Boga, lecz jest wiele ,,prawd” wymyślonych przez ludzi. Innymi słowy prawda miałaby być abstrakcyjną, bliżej nieokreśloną, mityczną i fantastyczną krainą. Redaktorzy ,,TP” chcieliby abyśmy uwierzyli, że my także możemy tworzyć prawdę i być jej ,,sędziami”, do czego bez przerwy prowokują i zachęcają swoimi postawami, o czym szerzej w 7. punkcie. Takie subiektywne podejście do prawdy, do jakiego skłaniają nas ideolodzy ,,Tygodnika Powszechnego” niesie ze sobą wiele gorzkich konsekwencji. Jak już wcześniej dowiodłem prowadzi (i prowadziło) do schizm, herezji, apostazji, deizmu a w konsekwencji do moralnego upadku człowieka na Ziemi. i usuwanie katolików z życia społecznego. BO: – jeśli ,,narodowość, wyznanie, stosunek do Kościoła i Polski oraz wartości moralne kandydata do sprawowania władzy, nie są ważne a jedynie specjalizacja, wykształcenie i interesujący program gospodarczy”, to kto zapewni państwu, oprócz uczciwej polityki gospodarczej, prawdziwy rozwój moralny, politykę prorodzinną, edukację patriotyczną i właściwą tożsamość narodu? Czy żeby uczciwie rządzić krajem, nie potrzeba żyć żadnymi wyższymi wartościami? Czy decyzje ministerialne, prezydenckie czy poselskie, nie są pokierowane żadnymi przekonaniami, nawykami i wartościami? Czyż od tych poglądów, idei i wartości nie są uzależnione konsekwencje tychże działań? Jeśli wartości chrześcijańskie nie są najważniejsze w kierowaniu gałęziami gospodarki, edukacją, systemem, zdrowotnym czy prawodawstwie – jak twierdzą redaktorzy ,,Tygodnika Powszechnego” – to jakimi można je zastąpić? Ekonomiczno-materialistycznymi? Czyż nam katolikom nie zależy na królowaniu Chrystusa w całym naszym narodzie i w sercach jego obywateli? A jeśli zależy, to czy mamy prawo uważać, że wiara rządzących jest sprawą obojętną? A jeśli jest obojętną to czy w ten sposób podchodząc do powołania politycznego i oddając głos do urny wyborczej nie dokonujemy świadomego wyeliminowania katolików (ludzi sumienia) z życia publicznego, a co za tym idzie, wyeliminowania wartości chrześcijańskich w państwie? Taki jest długofalowy efekt ,,samobójczej” kampanii ,,Tygodnika”! Zaklasyfikować do tego punktu można również komunistyczny mit ,,mieszania się Kościoła do polityki”, który też miał być skutecznym sposobem na wyeliminowanie katolików z życia społecznego a moralności z polityki. PRZYKŁADY: a) cytat arcybiskupa Józefa Michalika: ,,Źle by było, gdyby katolicki naród ponownie się znalazł w sytuacji, że ma być rządzony przez parlament niechrześcijański. (…) Nieraz mówię i będę nadal powtarzał: katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmana, Żyd na Żyda, mason na masona, komunista na komunistę, każdy niech głosuje na tego, którego sumienie mu podpowiada”. (1991 r., podczas Mszy św. z udziałem liderów ZChN, cyt za: ,,Bogu co cesarskie” – ,,Newsweek”, r.; por.: ,,> w awangardzie walki z Kościołem” – ,,Nasz Dziennik”, r.;) Każdy katolik, który w wyborach samorządowych, prezydenckich czy parlamentarnych, nie opowiada się za życiem i nie wybiera wartości chrześcijańskich (które jasno, wyraźnie i konsekwentnie reprezentuje partia), niewątpliwie popełnia grzech ciężki, bo to ludzie władzy odpowiadają za losy narodu i decydują o tym co jest legalne a co nie! Głosując na konkretnych kandydatów, tak naprawdę nie wybieramy tylko człowieka, lecz przede wszystkim ideę i postawę którą reprezentuje i będzie chciała realizować jego partia. Zdarza się, że pewien polityk lub kandydat buduje o sobie opinię obrońcy życia i wartości chrześcijańskich a więc konserwatysty, mimo iż jest członkiem partii liberalnej, która nie opowiada się jasno i wyraźnie za obroną życia – od poczęcia do naturalnej śmierci (nie ma tego w statusie). Musi być on zatem kłamcą, oportunistą lub naiwniakiem. Bo cóż z tego, że w wyborach ( parlamentarnych) zagłosuję na tego kandydata, opowiadając się tym samym za życiem, skoro on przecież wcześniej wstępując do tej partii świadomie zdecydował o wyborze tej a nie innej – liberalnej ideologii, nie sprzyjającej cywilizacji życia? Nie ma kandydatów ,,bezbarwnych” (neutralnych) – choć niektórzy za takich próbują uchodzić. Każdy reprezentuje jakieś wartości i ideologię (w sposób jawny lub ukryty), bo działanie polityków zawsze niesie ze sobą jakieś konsekwencje. Dlatego też instrukcja ks. abpa Józefa Michalika jest jak najbardziej na miejscu i na czasie, a dowodem jej słuszności jest nawrócenie Ugandy. Nikt tak nie zadba o interesy mojej rodziny jak członek rodziny. I nikt tak nie zadba o wartości, losy i interesy polskie i katolickie jak właśnie prawdziwy Polak i prawdziwy katolik. Czyż ta reguła nie jest prosta do zrozumienia jak budowa cepa? Żeby zobrazować jak bardzo by się to wrogom polskości nie podobało, posłużę się tutaj cytatem lewicowej publicystki Krystyny Kofty: ,,Czasami wydaje mi się, że nie ma nic gorszego niż PPK, czyli Prawdziwy Polak Katolik” (,,Przegląd”, r.) b) Niejednokrotnie można usłyszeć, że władza i ustawodawstwo nie ma żadnego wpływu na moralność i sumienie społeczeństwa, bo to sami ludzie – a nie władza – decydują jaką drogę i jakie wartości w życiu wybrać. Każdy jest kowalem swego losu – mówią. Nie jest to do końca prawdą, ponieważ historia wyraźnie pokazuje wiele przykładów totalitaryzmu który deprawował i łamał sumienia całych jednostek, społeczeństw i narodów. Zmiana ustroju i metod rządzenia, nie zmieniają w państwie właściwie nic, jeśli ludzie i ich totalitaryzm zostają. Tak samo jak wstąpienie w stan małżeński czy kapłański nie uwalnia człowieka od nałogów i złych nawyków, ani nie czyni go dojrzałym. Totalitaryzm może przybierać różne postacie: jednym razem może przybierać formę krwawego reżimu wojskowego, innym razem totalnego luzu, ,,wolności”, równouprawnienia, samowolki i tzw. owsiakowego ,,róbta co chceta”. Papież Jan Paweł II wyraźnie ostrzega nas przed ślepą wiarą w demokrację: ,,Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo się przemienia w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”. (encyklika Centesimus Annus , nr 46) Taki ,,szok termiczny” po zmianie ustroju, nie jednego już ogłupił. A przecież poznaje się po owocach! Papież Jan Paweł II na przykładzie aborcji, wskazuje też wyraźnie, że władza jest budującym lub niszczącym silnikiem narodu: ,,Dziękuję za inicjatywy parlamentarne zmierzające do zabezpieczenia życia ludzkiego od chwili poczęcia w łonie matki. Jasne stanowisko prawne jest nieodzowne, aby mógł dokonywać się również gruntowny proces nawrócenia. Trudno bowiem o właściwą działalność wychowawczą czy duszpasterską, gdy prawo temu przeszkadza. To co >, zostaje niestety bardzo łatwo przyjęte jako >”. (Warszawa, r.) Jak widzimy Ojciec święty w sposób wyraźny obala mit libertyński, głoszony przede wszystkim przez postkomunistyczną ,,Gazetę Wyborczą” i katolewicowy ,,Tygodnik Powszechny”, mówiący, że wszelkie zakazy prawne dotyczące moralności i obyczajów zwiększają popyt i reklamę takiego czynu. Jak głosi mit – to co zakazane kusi jeszcze bardziej. W rzeczywistości jest to manipulacja, którą papież demaskuje, bo wszędzie tam gdzie zezwolono na stosowanie antykoncepcji, narkotyków, alkoholu czy prostytucji, liczba aborcji, użytych pigułek wczesnoporonnych, nałogów rozbitych rodzin i chorób psychicznych wcale nie spadła jak zakładano, ale wielokrotnie wzrosła i rośnie coraz szybciej. Podobnie jest w przypadku dopuszczenia aborcji (nawet w wyjątkowych sytuacjach tak jak w Polsce). Z liberalnym prawem państwowym jest zawsze tak, że gdy dopuści się stosowanie czegoś niemoralnego, to ewentualne niepokoje społeczne nie tylko nie ustają, ale państwo traci nad tym zupełną kontrolę. Bo to co legalne kusi jeszcze bardziej a nie na odwrót! Nie jestem zwolennikiem ideologii prezentowanej przez ,,Gwiezdne Wojny”, ale to właśnie w tym filmie najpełniej zobrazowano skutki ślepej wiary w demokrację. To właśnie tam, w wygodnych fotelach parlamentu Republiki, w urzekających szatach demokracji, tolerancji i równouprawnienia, rodził się podstępny i okrutny totalitaryzm. Zobrazowana w filmie sytuacja, instytucja oraz jej siedziba, niezwykle łudząco przypomina dzisiejszą Unię Europejską z europarlamentem w Strasburgu i jej wieloletnią ewolucję w lewą stronę! żaru wiary, wzrost pasywności katolików i lęku przed ewangelizacją. BO: – jeśli ,,religia to prywatna sprawa człowieka”, to takie założenie poważnie koliduje z nakazem Chrystusa, aby ,,głosić Ewangelię wszelkiemu stworzeniu; prawdą dotyczącą tzw. grzechów cudzych (6. Milczeć gdy ktoś grzeszy) oraz uczynkami miłosiernymi co do duszy (1. Grzeszących upominać, 2. Nieumiejętnych pouczać, 3. Wątpiącym dobrze radzić). Jeszcze nikomu w historii nie udało się w swoim życiu Ewangelii pogodzić z mitem ,,prywatności religii”. Ci którym wydaje się, że mogą, najwidoczniej nie rozumieją do czego zobowiązuje nas wiara, a o czym czytamy w Małym Katechizmie. Brak zgody między Ewangelią a mitem ,,prywatności religii” staje się przyczyną zagubienia wewnętrznego i chaosu sumienia, co owocuje postawą wycofania, pasywności i lęku wobec ewangelicznych wyzwań do których zostaliśmy powołani. Mit ,,prywatności religii” został rozpowszechniony przez tzw. ,,ruchy oświeceniowe” oraz komunistów, którym bardzo zależało na maksymalnym ograniczeniu wpływu katolików na życie społeczne i publiczne w narodzie, bowiem jest ono niezbędne w dziele ewangelizacji. ,,Idźcie na cały świat i głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15) Widać więc, że Chrystus w ten sposób wyraźnie wzywa do ewangelicznego wpływu chrześcijan na życie społeczne i publiczne nie tylko narodu ale i całego świata! Nakaz Chrystusa, zgodnie z marksistowskim mitem, można by sparafrazować tak: ,,Nie idźcie na cały świat z ewangelią do ludzi, bo oni nie lubią jak ktoś ich poucza, krytykuje i psuje mrzonki w sferze moralnej. Można w ten sposób nie tylko ich urazić, co byłoby >, ale samemu narazić się na prześladowanie. Dlatego jeśli ktoś będzie chciał poznać ewangelię, to sam do was przyjdzie, bo to jego prywatna sprawa!” PRZYKŁADY: a) cytaty Jana Pawła II: ,,Wiara i szukanie świętości jest sprawą prywatną tylko w tym sensie, że nikt nie zastąpi człowieka w jego osobistym spotkaniu z Bogiem, że nie da się szukać i znajdować Boga inaczej niż w prawdziwej wewnętrznej wolności” (Lubaczów, r.) ,,Bierność, która zawsze była postawą nie do przyjęcia, dziś bardziej jeszcze staje się winą. Nikomu nie godzi się trwać w bezczynności”. (Christifideles Laici, nr 3) b) przykład praktyczny: Najsmutniejsze jest to, że wielu katolików trwających w tym przeświadczeniu ,,prywatności religii”, swoje błędne myślenie i postępowanie przenosi i realizuje w powołaniu kapłańskim lub małżeńskim, szczególnie zaś w swojej rodzinie. Mała motywacja do podejmowania nowych inicjatyw i wyzwań ewangelizacyjnych, będąca jego skutkiem, niesie za sobą gorzkie owoce. To rodzice mają największy wpływ na formację katolicką swojego dziecka i jego poglądy. I to właśnie na swoich dzieciach najbardziej urzeczywistniają takie poglądy. Może przyjść taki moment, że syn lub córka – na przykład w okresie dojrzewania – będąc pod wpływem zdemoralizowanego środowiska w którym żyje, zacznie się buntować przeciwko moralnym pogadankom o Bogu i uczciwym życiu. Oznajmi wtedy rodzicom: – Proszę więcej nie prawić takich kazań, bo mnie to w ogóle nie interesuje, mam prawo do swoich poglądów a poza tym religia to jest prywatna sprawa człowieka. Czyż tego właśnie was nie uczono? I co w takiej sytuacji mają zrobić rodzice? Skoro religia jest sprawą prywatną, to nam nie pozostaje nic innego jak w akcie kapitulacji podnieść ręce do góry, ustąpić pola demonom i pozwolić aby nasze dziecko poszło ścieżką zatracenia! O tempora, o mores! Ile rodzin w ten sposób straciło wiarę? A jeśli rodzin, to też narodów. Nie twierdzę, że to musi stać się w ciągu jednego pokolenia. Na początku żar wiary może być nawet bardzo duży, ale z biegiem dziesięcioleci zaczyna on stygnąć. Już nie ma w nas tyle ognia wewnętrznego, który płonął w sercach dziadków i skłaniał ich do największych poświęceń oraz nie pozwalał na żadne ustępstwa – nawet najdrobniejsze – w realizacji Nauki Kościoła Katolickiego. Dzięki dobremu świadectwu życia dawanemu przez rodziców swoim dzieciom, w wielu przypadkach proces stygnięcia wiary może być powolny. Ale same świadectwo to też nie wszystko. Przesiąkniecie takim poglądem i życie pod jego dużym wpływem powoduje, nawet jeśli rodzice starają się utwierdzić w wierze swoje dzieci (i nie braknie im dobrych chęci), to jednak dużą rolę będzie tu miało pasywne, przesadnie ostrożne, zbyt nieśmiałe i nie do końca konsekwentne podejście do ewangelizacji. To czego najbardziej może tu zabraknąć, to dynamizm wiary, duch walki, duch gorliwości i ogień radykalizmu chrześcijańskiego. Należy nadmienić, że duch walki, gorliwości i radykalizmu musi być następstwem i owocem Ducha Miłości i łagodności a nie ducha nachalności i gwałtowności. autorytetu i szacunku wobec osób duchownych. BO: – jeśli przez całe dziesięciolecia swoją niesprawiedliwą postawą uczy się większego szacunku, wyrozumiałości, tolerancji, zaufania i ugodowości wobec ateistów, agnostyków, deistów, ludzi którzy współtworzyli system komunistyczny (lecz wyrazili fałszywą skruchę i żal za grzechy przeszłości); w jakże skrajnym przeciwieństwie do swoich współbraci w wierze mających inny punkt widzenia; to nie dziwmy się, że zmasowane medialne nagonki i napaści na osoby duchowne (bez możliwości, obrony, dialogu i riposty), uchodzą w Polsce płazem i to nawet przy biernym współudziale niektórych zdezorientowanych katolików. – jeśli w czasach masowych nagonek i braku poszanowania dla godności kapłańskiej ,,Tygodnik Powszechny” milczy lub lekceważy ten stan, dając przykład obojętności lub przyzwolenia, a nawet osobiście przyłącza się do wymierzania niesprawiedliwych wyroków na duchowieństwo, to nie dziwmy się, że oprócz ateistów już nawet wśród katolików spada autorytet osób duchownych oraz odruch solidarnej miłości. PRZYKŁADY: a) cytat Michała Jagiełły (taternika, publicysty przychylnego ,,Tygodnikowi”): ,,Często na przykład powtarza się, że ludzie > w zadziwiający sposób potrafili wyzwolić w sobie ogromne pokłady tolerancji wobec niewierzących, błądzących, nawet tych, którzy instalowali stalinizm w Polsce, a potem przejrzeli na oczy, natomiast zachowali przesadny krytycyzm wobec narodowego nurtu w polskim katolicyzmie”. (,,Rzeczpospolita”, Należy tutaj dodać, że prawdziwy katolik jest jednocześnie patriotą. Dlatego też nie można mówić o nienarodowym nurcie w katolicyzmie. b) cytat Jana Pawła II: ,, Rok 1989 przyniósł Polsce głębokie zmiany związane z upadkiem systemu komunistycznego. Odzyskanie wolności zbiegło się paradoksalnie ze wzmożonym atakiem sił lewicy laickiej i ugrupowań liberalnych na Kościół, na Episkopat, a także na papieża. Wyczułem to zwłaszcza w kontekście moich ostatnich odwiedzin w Polsce w roku 1991. Chodziło o to, ażeby zatrzeć w pamięci społeczeństwa to, czym Kościół był w życiu Narodu na przestrzeni minionych lat. Mnożyły się oskarżenia czy pomówienia o klerykalizm, o rzekomą chęć rządzenia ze strony Kościoła czy też o hamowania emancypacji politycznej polskiego społeczeństwa. Pan daruje, jeżeli powiem, iż oddziaływanie tych wpływów odczuwało się jakoś także w >. W tym trudnym momencie, Kościół w > nie znalazł niestety, takiego wsparcia i obrony, jakiego miał poniekąd oczekiwać: >- jak kiedyś powiedziałem. Dzisiaj piszę o tym z bólem…” (fragment listu papieża Jana Pawła II do Jerzego Turowicza z okazji jubileuszu 50-lecia istnienia ,,Tygodnika Powszechnego”- r., źródło: ,,Tygodnik Powszechny”, nr 20, r.; oraz: ,,Słowo Dziennik Katolicki” r.) w Kościele BO: – jeśli wewnętrzne problemy Kościoła (lub swoje wynurzenia) są załatwiane lub nagłaśniane na publiczne arenie medialnej (w duchu ostatecznych osądów, rozrachunku, rewanżyzmu i napiętnowania), zamiast w gronie Rodziny Kościoła (w duchu dialogu, miłości i niefałszywej troski o jedność), to nie dziwmy się, że wytykają nas palcami, nie potrafią uszanować kapłanów i wszelkie duchowieństwo a jedność Kościoła jest poważnie zagrożona a niekiedy już jej nie ma. (,,Krytykuj przyjaciela w cztery oczy, a chwal przy świadkach” – Leonardo da Vinci) Wolno w sytuacjach wyjątkowych publicznie krytykować ludzi uznawanych za katolików, ale krytyka ta musi być wyraźnie podyktowana i przepełniona miłością i szczerą troską o jedność i dobro Kościoła św. Muszą być przy tym spełnione dwa podstawowe warunki: wyraźnie szkodliwa działalność osób lub organów krytykowanych (demoralizacja, herezje), niemożność rozwiązania problemu i podjęcia konsekwentnego dialogu wewnątrz Kościoła. Nie można krytykować bez użycia wyczerpującej ilości wiarygodnych dowodów, świadectw i cytatów. W zasadzie do niezgody i niespójności w Kościele przyczyniają się wszelkie przejawy działalności ,,TP”, ,,Znaku” i ,,Więzi”, które podręcznikowym językiem opisuję w tych skromnych 10 – ciu punktach. Każdy z tych dziesięciu problemów jest poważnym ciosem i przeszkodą do autentycznej, bratniej katolickiej jedności. A to dlatego, że jedność i miłość wśród katolików może być budowana tylko na PRAWDZIE a nie na ustępstwach i kompromisach moralnych. PRZYKŁADY: a) Pierwotną przyczyną tego rozłamu są zróżnicowane poglądy dotyczące takich kwestii jak: – stosunek do religii (sprawa prywatna czy społeczna) – sekularyzacja – wolny rynek i prywatyzacja – polityka – Radio Maryja – patriotyzm – antysemityzm (czy wolno krytykować Żydów) – interpretacja Nauki Kościoła I te różnice poglądowe można jeszcze jakoś względnie zrozumieć i przetrawić. Natomiast nie można zrozumieć ani pogodzić się z postawą słusznie napiętnowaną przez prof. Jerzego Roberta Nowaka: ,,Przypomnijmy tu, że Tygodnik Powszechny, tak wyrozumiały wobec ateistów i >, b. stalinowców i byłych ubeków z niezwykłą zajadłością niejednokrotnie atakował duchownych > niż red. Turowicz i ks. Boniecki. W polemikach wobec nich nie było widać krzty tygodnikowej tolerancji”. (,,Niedziela” – ,,Pro – contra: Skąd ta zajadłość”, b) cytat papieża Jana Pawła II: ,,Boli nas, gdy w orientacji pisma wyczuwamy co innego, gdy Kościół w Polsce czuje się raczej nieobecnym na szpaltach Tygodnika, nie interesującym i przemilczanym. Boli nas, gdy czołowy organ katolicki traktuje Kościół w Polsce i sprawy, którymi on żyje, marginesowo. Tę swoistą > od tego, co stanowi rzeczywistość Kościoła w Polsce, dostrzegł kilkakrotnie – i wyraził sobie właściwym językiem Stefan Kisielewski, gdy felietony jego mogły jeszcze pojawiać się w Waszym piśmie. (…) Musimy postawić sobie pytanie: czy istnieje właściwa proporcja pomiędzy inicjacją soborową, która jest koniecznym warunkiem odnowy, a krytyką Kościoła, którą mu wymierzcie za to, że nie jest dość >? (…) jest różnica pomiędzy tym postępem w Kościele, którego wyrazem i sprawdzianem stało się Vaticanum II, a tzw. postępowością (progresizmem). Ta druga wyraża się dążnością do zmian poniekąd dla nich samych, a wszystko ocenia wyłącznie pod kątem nowości (…). Niestety, muszę stwierdzić ze strony Waszego środowiska pewną rezerwę w stosunku do niezbędnego tutaj dialogu, do szukania konsultacji w sprawach zasadniczych, jak sprawy tu poruszone”. (fragment listu kard. Karola Wojtyły z r., cyt. za: ,,W trosce o linię >”- ,,Christianitas”, nr 23- 24 lub ) c) cytat Stefana Kisielewskiego: ,,Bardzo mnie zmierził >, a raczej jego wodzowie: Jerzy [Turowicz – przyp.], ksiądz Andrzej [Bardecki – przyp.] i Żychiewicz, czyli ojciec Malachiasz. Mają w głowie tylko… walkę z prymasem o reformę Kościoła, przy czym są tak rozżarci, że mówią o prymasie dosłownie ostatnimi słowami (…). Ci idioci uważają się niemal za książąt Kościoła (…)”. (Dzienniki , r.) d) reakcje ,,Tygodnika Powszechnego” na działania papieża Benedykta XVI na rzecz jedności Kościoła: – Józef Majewski o decyzji papieża Benedykta XVI w sprawie przywracania do wszystkich parafii Mszy Trydenckiej: ,,Benedykt XVI przejdzie do historii jako papież liturgicznego remanentu, a może wręcz rewolucji. Nie jest to droga Jana Pawła II. (…) Determinacja Benedykta XVI, by uwolnić liturgię trydencką, doprowadziła go do nieznanej wcześniej formy papieskiej ingerencji w historię liturgii. A jest to również ingerencja, która dokonała się bez odwołania do zasady kolegialności biskupów, tj. do zasady ich wspólnego, na czele z biskupem Rzymu, kierowania Kościołem. Trudno zharmonizować to z poglądem kard. Ratzingera, że podstawą i źródłem teologii kolegialności biskupów jest eklezjologia eucharystyczna, tj. że kolegialność wyrasta z liturgii. Problem w tym, że wielu biskupów krytycznie odnosiło się i odnosi do powrotu Mszy trydenckiej”. (,,Piotrowa łódź zmienia kierunek” – ,,Tygodnik Powszechny”, r.) Komentarz do listu papieża Benedykta XVI wyjaśniającego decyzję o zniesieniu ekskomuniki z biskupów Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X: ,,Z listu Benedykta XVI zdaje się wynikać, że w Kościele utworzyły się dwa obozy: tych, którzy zaakceptowali papieski krok, i tych, którzy go zaatakowali z >. Problem w tym, że duża część tych, którzy do papieskiego aktu łaski odnieśli się bardziej lub mniej krytycznie, nie mieści się w tej drugiej kategorii. Byli wśród nich biskupi Niemiec i Szwajcarii, wydziały teologiczne w Niemczech (Eichstätt, Bamberg, Bochum, Fryburg, Münster, Tybinga, Würzburg), znani i cenieni teologowie, jak Josef Imbach, Peter Hünermann, Heinz-Günther Schöttler, Burkard Porzelt, Sabine Demel; jak też władze Europejskiego Stowarzyszenia Teologii Katolickiej (ponad 1,1 tys.), których przedstawicieli doprawdy trudno zaliczyć do teologicznych radykałów czy progresistów. Petycję do Papieża, która wyraża obawy o losy Soboru Watykańskiego II, podpisało ponad 26 tys. duchownych i świeckich z różnych części świata, a ich liczba wciąż rośnie. W wypowiedziach ich wszystkich znajdziemy krytykę, ale nie wrogość”. (,,Żal Benedykta XVI” – ,,Tygodnik Powszechny”, r.) – Jarosław Makowski prowadząc rozmowę z Sandro Magister: JAROSŁAW MAKOWSKI: ,,A czy to nie sam Papież podejmuje niezrozumiałe decyzje? Przykładem zdjęcie ekskomuniki z biskupów Bractwa św. Piusa X. Benedykt nie powiedział, co chce osiągnąć, i co ta decyzja oznacza dla Kościoła”. SANDRO MAGISTER: ,,Zgoda, że zdjęcie ekskomuniki było jego osobistą decyzją i że poprzedziły je inne gesty, np. przywrócenie możliwości celebracji Mszy w starym rycie. Benedykt i tym razem nie zażądał od lefebrystów niczego w zamian: wszystkie akty otwarcia z jego strony były jednostronne”. JAROSŁAW MAKOWSKI: ,,I teraz lefebryści tryumfują, że to oni mieli rację, odrzucając Sobór Watykański II”. (,,Uczony papież prostaczków” – ,,Tygodnik Powszechny”, r.) Jedność w Kościele musi być oparta na PRAWDZIE i papież doskonale to rozumie wykazując się wielką odpowiedzialnością i wyobraźnią. Ciekawe, że chociaż ,,Tygodnik” zachwala idee ekumenizmu mającego zjednoczyć chrześcijan w PRAWDZIE (,,Tygodnik” interpretuje to jednak jako wymieszanie religii), to z drugiej strony przejawia swój sceptycyzm i niewiarę w sukces działań papieża Benedykta XVI na rzecz jedności w samym Kościele. Jak my katolicy możemy iść z Ewangelią na cały świat i podejmować inicjatywy ekumeniczne, skoro sami nie świecimy przykładem jedności Kościoła? To tak jakby budowę domu nie zaczynać od budowy solidnych fundamentów, lecz dachu. Podstawowym warunkiem do pełnej jedności są dogmaty (podstawowe prawdy wiary – fundamenty silne jak skała). Należy zauważyć, że Bractwo św. Piusa X zawsze było wierne wszystkim dogmatom i Nauczaniu Kościoła! Różnica była jedynie w kwestii liturgii. To niezrozumiałe, że ludziom łatwiej jest podać rękę wyznawcom obcych religii (a nawet ateistom) niż własnemu bratu w wierze! Problem polega na tym, że dla ,,TP” dogmaty są małoistotne i nie grają większej roli na drodze do jedności chrześcijan (bez niepodważalnych dogmatów nie ma mowy o jedności opartej na PRAWDZIE). Ideą ,,Tygodnika” jest stworzenie jednej światowej religii ,,na która zgadzali by się wszyscy ludzie”. i selektywność w uznawaniu autorytetu Papieża i Nauki Kościoła. …czyli również przede wszystkim Ewangelii, na której to nauczanie się opiera. BO: – jeśli ideolodzy ,,TP” niejednokrotnie krytykują, podważają, wydziwiają i osądzają nauczanie Papieża (i Kościoła) oraz jego decyzje (nie pasujące do linii programowej ,,Tygodnika”), to nie dziwmy się, że czytelnikom wydawać się może, iż też (tak jak publicyści ,,TP”) mogą czuć się ekspertami i sędziami papieskiego nauczania, ale też, że hierarchia wartości, autorytetów i kompetencji oraz prymat (dogmat) nieomylności Papieża w sprawach wiary i moralności (we wszystkich dziedzinach życia), nic nie znaczy! Zagrożenie polega na wielkiej pokusie selektywnego traktowania Nauki Kościoła i wybierania tego co wygodne, tego co mi pasuje w tej chwili, na dostosowywaniu prawdy do siebie, a nie siebie do Prawdy. To jest nic innego jak ośmielanie ludzi do zejścia na łatwiznę i płynięcia z prądem. Pokusa dystansu do hierarchii, nauczycieli, pasterzy, przewodników i ufania tylko sobie, jest stale podsycanym elementem ,,tygodnikowej” ideologii. Owocować ona może zachwianiem moralnym u ludzi, problemami z wiernością jakąkolwiek (o czym wspominałem w 1.,2. i 4. punkcie), niską odpornością na przeciwności, trud i pokusy. PRZYKŁADY: a) cytaty publicystów ,,Tygodnika Powszechnego”: -Roman Graczyk: ,,Skoro Jan Paweł II tak dotkliwie myli się w ocenie polskich realiów, stanowi to zielone światło dla najbardziej fanatycznych opinii w katolickich mediach i na ambonie” (,,Znak sprzeciwu, znak przymusu” – ,,Gazeta Wyborcza”, r.) – Artur Sporniak w obronie heretyka Anthony’ego de Mello: ,,Na razie więc próby religijnego zbliżenia Europy i Azji zdają się być nieudane (…) Kościół i teologowie wciąż nie potrafią przetłumaczyć praw zawartych w dogmatach na język filozofii i religii Azji, nie zniekształcając przy tym depozytu wiary. Dopóki się to nie uda, Kongregacji Nauki Wiary nie pozostanie nic innego, jak orzekać w coraz to nowych przypadkach > i ostrzegać wiernych przed >”. (,,Tygodnik Powszechny”, r.). – Stanisław Obirek: ,,(…) doprowadził do uwstecznienia Kościoła katolickiego, a w ogóle to miał być proboszczem świata, ale zachowywał się trochę jak proboszcz wiejskiej parafii (…) groził palcem swym teologom. (…) Wydaje się, że Jan Paweł II, zwłaszcza pod koniec pontyfikatu, ustawił swój Kościół w opozycji do współczesnego społeczeństwa (…) był paradoksalny (…) jego nauczanie pełne było elementów irytujących (…) myślę tu o > czy o >. (…) Pozostawił wizerunek katolicyzmu egzotycznego, myśląc w kategoriach współczesnej kultury, która wywodzi się z Oświecenia (…) fantazmy – majaczenia Karola Wojtyły związane były z doświadczeniem przez niego dwóch totalitaryzmów (…)”. (,,Le Soir”, r., cyt. za A. Rozborski, czyli Z. Żmigrodzki, ,,Jezuita faryzeusz” – ,,Nasza Polska”, r.). – ks. Jacek Prusak SJ o decyzji zdjęcia ekskomuniki z biskupów lefebrystów przez papieża Benedykta XVI: ,,Czy taka była strategia postępowania Watykanu? Czy w drodze do jedności nie popełniono błędów?” (,,Dlaczego Papież zdjął ekskomunikę z lefebrystów” – ,,Tygodnik Powszechny” nr 6, r.) – Jarosław Makowski prowadząc rozmowę z Sandro Magister na temat zdjęcia ekskomuniki z lefebrystów: ,,A czy to nie sam Papież podejmuje niezrozumiałe decyzje? Przykładem zdjęcie ekskomuniki z biskupów Bractwa św. Piusa X. Benedykt nie powiedział, co chce osiągnąć, i co ta decyzja oznacza dla Kościoła”. (,,Uczony papież prostaczków” – ,,Tygodnik Powszechny”, r.) b) nauczanie papieża Benedykta XVI: ,,Usiłuje się stworzyć wrażenie, że wszystko jest względne, że również prawdy wiary zależą od sytuacji historycznej i od ludzkiej oceny. (…) Nie możemy ulec pokusie relatywizmu czy subiektywnego i selektywnego interpretowania Pisma św. Tylko cała prawda pozwoli przylgnąć do Chrystusa, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia”. (Homilia Ojca Św. Benedykta XVI na Placu Piłsudskiego, Warszawa, i kompromisy moralne. …które prędzej czy później przyczyniają się do rozkładu wiary katolickiej i Kościoła. BO: – jeśli w ,,TP” w ramach rzekomej nauki ,,przebaczania i pojednania chrześcijańskiego”, zatrudnia się, nawiązuje ścisłą współpracę i usprawiedliwia do samego końca nawet największych szkodników PRL-u wśród księży, to nie dziwmy się, że coraz więcej ludzi utwierdza się w przekonaniu, iż kompromis moralny (zdrada i oportunizm) popłaca. PRZYKŁAD: Przykładem jest tutaj osoba ks. Michała Czajkowskiego stałego współpracownika i publicysty ,,TP”, przez 24 lata (!) zdradzającego Kościół i ojczyznę, współpracującego aktywnie z UB i SB. Według ustaleń historyków Instytutu Pamięci Narodowej, donosił pułkownikowi Adamowi Pietruszce na ks. Jerzego Popiełuszkę, którego SB-ecy 19 października 1984 r. brutalnie zamordowali. Krew ks. Jerzego jest więc również na jego rękach!!! Ks. Michał Czajkowski w lipcu 2006 r. niespodziewanie przyznał się do współpracy z SB. Mówił wtedy: ,,Trudno to 24-letnie uwikłanie tłumaczyć tylko epoką, naiwnością, lękiem, zbytnią swobodą wypowiedzi. Dałem dowód słabości charakteru. To, co się dzieje od kilku tygodni wokół mojej osoby, także interpretacje niesprawiedliwe i obraźliwe, traktuję jako zasłużoną pokutę”. (,,Dziennik Polska Europa Świat”, r.) A co na to ideolodzy ,,TP”? Zamiast już dawno potępić zdradę (ks. ?) Michała Czajkowskiego i odciąć się od współpracy z nim, nadal gorliwie go wybielają i nie wyciągają żadnych wniosków. Podobnie redakcja ,,Tygodnika” jest gotowa do wybielania każdego agenta ze swojego środowiska (np. ks. Mieczysław Maliński – wg ks. Tadeusza Isakiewicza-Zaleskiego, Księża wobec bezpieki, 2007 r.). Owszem: przebaczenie przebaczeniem, ale poprzez kontynuację współpracy w redakcji dokonuje się nie tylko ponownego potwierdzenia go jako autorytetu, który jednak przez swoja współpracę z SB sam się zdyskredytował i zdyskwalifikował, daje się też przyzwolenie i usprawiedliwienie dla zdrady, dając w ten sposób czytelnikom przykład nieodpowiedzialności i niekonsekwentności. Należy nadmienić, że redakcja ,,TP” nic nie robi sobie z tego iż ustalenia o agenturze są dokonywane przez kompetentnych, wykwalifikowanych, fachowych historyków IPN. W przeciwieństwie zaś do zwykłych niekompetentnych gazecisk, które już zdążyły osądzić nieuczciwie wielu niewygodnych duchownych (bp Stanisław Wielgus, o. Konrad Hejmo), a na które do dzisiaj w swoich nieobiektywnych sądach powołują się redaktorzy ,,TP” w swych nagonkach na tych duchownych. W świetle tego co napisałem wyżej, nie powinna dziwić wieloletnia antylustracyjna kampania ,,Tygodnika”. Do kompromisów moralnych można zaliczyć wiele wcześniej wymienionych rzeczy. na niebezpieczeństwa narodowe. BO: – jeśli ,,Tygodnik Powszechny” stawia za czołowy autorytet Adama Michnika – człowieka który wielokrotnie stawał w obronie gen. Czesława Kiszczaka i gen. Wojciecha Jaruzelskiego (komunistycznych zbrodniarzy odpowiedzialnych za pacyfikację kopalni ,,Wujek” i liczne represje), to nie dziwmy się, że coraz więcej młodych katolików będzie podchodziło do najnowszej historii Polski w sposób lekceważący i lekkomyślny, gdyż zostanie zamortyzowane poczucie dramatu jaki przeżywali ludzie represjonowani i nie będą wyciągali wniosków na przyszłość. Będą kojarzyli historię komunizmu z pewną bajką o totalitaryzmie która im już nie może zagrażać. A to dlatego, że oswaja się w czasopiśmie katolickim czytelników z komunistami i antyklerykałami takimi jak Michnik, który współtwórców totalitaryzmu komunistycznego (Jaruzelski, Kiszczak, Kwaśniewski, Miller) traktuje jak przyjaciół a przynajmniej jak autorytetów. – jeśli świadomie przemilcza się zagrożenia dla Polski wynikające z członkostwa w Unii Europejskiej, takie jak np. utrata suwerenności (władza, ustawodawstwo, konstytucja, waluta, wolny rynek) i pomimo realizowanej wizji totalitarnego superpaństwa europejskiego w którym ,,legalnie” coraz mocniej dyskryminuje się katolików, wartości chrześcijańskie ( zakaz powieszania krzyża na ścianach), demoralizuje i niszczy życie ludzkie już od poczęcia, ,,Tygodnik Powszechny”, nadal nad wyraz ślepo-bezkrytycznie i beztrosko promuje dalsze pogłębianie procesu ,,integracji europejskiej”, to wyrządza się wielką szkodę Polsce poprzez ogłupianie jej obywateli. Kochani, zrozumcie, że Unia Europejska to jest samo centrum cywilizacji śmierci! Nadrzędność konstytucji i ustawodawstwa europejskiego oznacza niemożliwość obrony rządów państwowych przed szkodliwymi ustawami: legalizacja aborcji, eutanazji, związków homoseksualnych, zapłodnienia in vitro, klonowania zwierząt i ludzi, produkcji organizmów modyfikowanych genetycznie, itd. – jeśli długotrwale promuje się liberalną wizję kapitalizmu i wolnego rynku oraz jej politycznych architektów (liberałów) z AWS, PO i UW, to nie dziwmy się, że również Polska stała się ofiarą wielkiego kryzysu finansowego u którego podstaw stała właśnie liberalna polityka bankowa, gdzie wg tzw. ,,fachowców”, niewidzialna ręka wolnego rynku wszystko miała załatwić. U nas w Polsce już załatwiła: 3 olbrzymie stocznie zostały doprowadzone do ruiny a tysiące zakładów pracy zostało sprzedanych za bezcen i to pomimo dużej rentowności! Trzeba przyznać, że ,,TP” też miał w tym jakiś udział, bo ludzie idąc do urn wyborczych, są pod wpływem mediów. PRZYKŁADY: a) relacja prof. Jerzego Roberta Nowaka: ,,W maju 1995 roku doszło do otwartego, bezpośredniego starcia Adama Michnika z przedstawicielami śląskich górników. Michnik przybył wówczas, by zeznawać w obronie byłego szefa MSW – gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni > i zranienie 25 górników z kopalni >. Widząc Michnika przyjacielsko witającego się z Kiszczakiem, związkowcy śląskiej > zapytali go jak może podawać rękę mordercy górników z >? Górników, którzy strajkowali po to, by wypuszczono internowanych w stanie wojennym, takich jak Michnik. I dodali: Mamy prawo sądzić, że jest pan kupiony. Półtora roku później w Gazecie Wyborczej z 17 XII 1996 r. Michnik gwałtownie zaatakował oświadczenie Komisji Krajowej >, domagającej się, by wreszcie stało się zadość tak długo oczekiwanej sprawiedliwości w sprawie zamordowania górników z kopalni >. Dla Michnika żądanie Nadzwyczajnego Trybunału rozliczenia stanu wojennego jest czymś wyjątkowo niegodziwym, jest drwieniem z cierpień tych, którzy zginęli. Za to nie jest dla niego drwieniem dotychczasowa parodia wymiaru sprawiedliwości i bezkarność zbrodniarzy, odpowiedzialnych za śmierć górników z i jakże wiele innych PRL-owskich zbrodni. Jak zrozumieć ten tak nikczemny komentarz człowieka, który kiedyś był jednym z idoli dla wielu osób ze środowisk >?” (Jerzy Robert Nowak: Czarny Leksykon , wyd. MaRoN) b) cytaty Adama Michnika: ,,Odpieprzcie się od generała!” (O gen. Wojciechu Jaruzelskim do dziennikarzy którzy go oblegali przed wystąpieniem telewizyjnym. Słowa wypowiedziane 13 kwietnia 1992 r. we francuskiej telewizji podczas promocji książki Jaruzelskiego we Francji) ROZMÓWCA: ,,Czy gen. Kiszczak jest dla pana człowiekiem honoru?” ADAM MICHNIK: ,,Tak. Jest człowiekiem honoru. Gen. Kiszczak dotrzymał wszystkich zobowiązań, jakie podjął przy Okrągłym Stole. To były najważniejsze dni w jego życiu. Szef bezpieki negocjował ze swoimi więźniami. Przyjął zobowiązania i dotrzymał słowa aż do bólu. Po 1989 r. nigdy nie zawiódł zaufania”. ROZMÓWCA: ,,Gen. Jaruzelski też?” ADAM MICHNIK: ,,Też”. (źródło: ,,Pożegnanie z bronią”, z gen. Czesławem Kiszczakiem i Adamem Michnikiem rozmawiała Agnieszka Kublik i Monika Olejnik, – ,,Gazeta Wyborcza”, 3– r.) ,,Moje doświadczenie historyczne, osobiste i zawodowe, mówi mi, że skuteczne są tylko takie zmiany, nawet rewolucyjne, które potrafią się zatrzymać. Jeżeli rewolucja wkracza w fazę bezwzględnej walki o władzę, to zawsze idą w ruch chwyty nieczyste. (…)W Polsce, dzięki temu, że był kompromis i po drugiej stronie tego kompromisu stali generałowie Jaruzelski i Kiszczak, nic takiego nie miało miejsca. Jestem im za to wdzięczny. I teraz nagle, po 20 latach, pod jakimiś sztucznie skonstruowanymi zarzutami, ahistorycznymi, tych ludzi się nęka, ciąga po sądach, obwinia… Z punktu widzenia interesów Polski to jest działanie antypolskie, antynarodowe”. (,,Chcecie bronić republiki?” – z A. Michnikiem rozmawiają Jan Ordyński i Robert Walenciak – ,,Przegląd” nr 10 (480), r.) ,,I do dziś uważam, że najlepszym prezydentem Polski w XX w. był Aleksander Kwaśniewski. Oczywiście po tych słowach początkowo różni moi koledzy się zjeżyli. Ale po chwili zastanowienia… No kto był lepszy? Bierut był lepszy? Wałęsa? Mościcki? No, może Narutowicz – ale był tylko jeden dzień”. (,,Chcecie bronić republiki?” – ,,Przegląd” nr 10 (480), r.) ,,Z tego punktu widzenia uważam, że ocena roli generałów Jaruzelskiego i Kiszczaka, a z drugiej strony rola ówczesnej czołówki SLD – Kwaśniewskiego, Cimoszewicza, Millera itd. – jest zdecydowanie pozytywna. Dlatego że ci ludzie przeciągnęli środowiska postkomunistyczne do wolnej Polski. Oni przeszli przez to Morze Czerwone. Dzięki temu Polska zwyciężyła w referendum europejskim”. (,,Chcecie bronić republiki?” – ,,Przegląd” nr 10 (480), r.) c) Warto w tym miejscu przypomnieć jakie wartości promuje ,,Gazeta Wyborcza” z Adamem Michnikiem na czele: tzw. ewangelia Judasza, rozwiązłość, homoseksualizm, zapłodnienie in vitro, aborcja (wraz z podżeganiem do jej wykonania 14-letniej Agaty z Lublina), eutanazja, feminizm, antypolonizmy, krytyka nauczania papieskiego jako mało postępowego. I właśnie ktoś taki jak Michnik, otrzymuje w 2003 r., przyznawany przez ,,Tygodnik Powszechny”, Medal św. Jerzego ,,za zmagania ze złem i uparte budowanie dobra w życiu społecznym ludziom, którzy wykazują szczególną wrażliwość na biedę, krzywdę, niesprawiedliwość i wrażliwość tę wyrażają czynem” (sic!). Może to się wydawać nieprawdopodobne, ale wielu z czytelników ,,TP” (katolików) do dnia dzisiejszego uznaje Adama Michnika za autorytet moralny! I co tu dużo gadać… d) jeśli chodzi zaś o stosunek ,,Tygodnika” wobec integracji z Unią Europejską, to warto zacytować tutaj komiczną wypowiedź bpa Tadeusza Pieronka: ,,Z punktu widzenia teologicznego czy duszpasterskiego negowanie integracji z Unią Europejką jest brakiem chrześcijańskiej odpowiedzialności”. (,,Gazeta Wyborcza”, r.) emocji, powierzchowności i subiektywizmu nad argumenty (udokumentowane fakty, świadectwa, dowody) w dialogu spornym. Gruby dystans, nieufność i oziębłość wobec faktów (dowodów, cytatów, argumentów) mogących podważyć dotychczasowe myślenie i wyznawaną ideologię. Niezdolność do uczestniczenia w tzw. ,,burzy mózgów” czy dyskusji (debacie) podczas której następuje wymiana nie tylko zdań, ale przede wszystkim faktów, argumentów i cytatów w oparciu o źródło. Wszelki brak kultury w rozmowie, brak analitycznego odniesienia do argumentów rozmówcy, sprzeczanie się, próba obrony lub zarzutu bez użycia jasnych argumentów (najlepiej w oparciu o dowód) oraz emocjonalność i nerwy, mogą być uznane za brak dojrzałości i zdyskwalifikować taką osobę. Nie znaczy to, że ,,burza mózgów” jest dla twardzieli – ludzi o żelaznych nerwach. Znaczy to tylko tyle, że jest ona dla ludzi nie mających nic do ukrycia i szanujących innych ludzi – tzn. umiejących słuchać, analizować i wyciągać wnioski! Tak naprawdę ,,burza mózgów” jest kwestią HONORU! Jeśli ktoś rzuca mi rękawicę – wyzwanie do rozmowy na trudny (sporny) temat to moim obowiązkiem jest ją podjąć! Oczywiście do rozmowy nie musi dojść natychmiast – można przecież sobie dać czas na przygotowanie argumentów i dowodów. Dzisiaj niestety sprawa HONORU sprowadzana jest na dalszy plan a konstruktywną argumentację i faktografię zastępuje się domysłami, zasłyszanymi plotkami, niedostatecznie uargumentowanymi tezami i subiektywnymi komentarzami. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że tak właśnie jest w ,,Tygodniku Powszechnym”. Powie ktoś: jakim prawem tak uważam?! Ano takim, że jak sami państwo widzą (i uważnie słuchają, bądź czytają obie strony polemiki) w czasie wielu publicznych wydarzeń spornych, kontrowersyjnych lub głośnych dostrzec można pewne zjawisko. Podczas gdy felietoniści ,,Radia Maryja” i publicyści ,,Naszego Dziennika”, dwoją się i troją, aby swe tezy, obrony i zarzuty oprzeć o jak największą liczbę wiarygodnych argumentów, cytatów i świadectw (w oparciu o wiarygodne źródła i autorytety), oni – publicyści ,,Tygodnika Powszechnego” (czyli również ,,Gazety Wyborczej”, ,,Wprost”, ,,Rzeczpospolitej”, itp.), nie muszą szczególnie się wysilać (przynajmniej w obiektywnej argumentacji). Wystarczy wypowiedzieć ,,magiczne zaklęcie” w stylu: ,,to jest antysemityzm”, ,,mamy do czynienia z oszołomstwem” lub ,,odbieram to jako brak szacunku dla mojej wrażliwości religijnej” albo ,,takie jest stanowisko Kościoła” i sprawa załatwiona! Po co się wysilać i posługiwać argumentami, skoro media i tak są po naszej stronie? Oczywiście jakieś ,,argumenty” czasem padają, ale bez pokrycia i oparcia o dowody! Jeśli użyją jakieś cytaty to tylko te które są dla nich wygodne, a niekiedy wyjęte z kontekstu. Ludzie którzy czytają ,,Tygodnik Powszechny” z ufnością, przejmują nie zawsze w pełni świadomie, zachowania, reakcje i kulturę dialogu używaną przez jego publicystów. Również ich uniki i subiektywizm w codziennym życiu. Ludziom czytającym ,,TP” od wielu lat, jest po prostu trudniej w dialogu spornym. Dialog sporny, czyli taki, gdzie mamy do czynienia z równoramiennym podziałem na rzeczywiste (przeciwstawne) strony polemiki. Zachowanie redaktorów ,,TP” uczy nieufności i lęku przed odmiennymi argumentami i ustosunkowywaniem się do nich. Dlatego też ludzie ,,Tygodnika”, ,,Więzi” czy ,,Znaku” są skłonni i bardzo otwarci na inny rodzaj dialogu (bardzo mocno zresztą promowanego). Dialogu gdzie stwarza się pozory realnej polemiki i pozory odmiennych poglądów. W rzeczywistości są to najczęściej ludzie podstawieni przez redaktora w dodatku z tego samego środowiska. Mnogość tytułów prasy, rozgłośni i stacji telewizyjnych (których reprezentantami są uczestnicy debaty) stwarza złudne wrażenie mnogości poglądów i odmiennych perspektyw. W takim ,,dialogu” nie musisz się obawiać, że ktoś cię ,,uderzy” argumentem, ,,zastrzeli” cytatem czy ,,dobije” świadkami. ,,Kruk krukowi oka nie wykole”. Takie paniczne, subiektywne i schematyczne zachowania redaktorów ,,TP” ugruntowują w podświadomości ufnych czytelników, paradoksalne nawyki. PRAWDA nie jest po to, aby u ludzi budzić niepokój, lęk, aby kompromitować i upokarzać. Prawda wreszcie nie jest też narzędziem do zwalczania ludzi i ich unicestwiania. PRAWDA jest zawsze źródłem radości, szczęścia, satysfakcji, dumy i siły. PRAWDA jest po to, aby ją odkrywać, poznawać i dzielić się. Ciekawość, pragnienie i radość z odkrywania PRAWDY jest czymś wspaniałym, wielkim i nieporównywalnym. A redaktorzy ,,TP” tą radość z odkrywania nam po prostu kradną! Doświadczenia naszego życia uczą nas, że ta tendencyjność którą opisałem w punkcie 10. cechuje ludzi którzy mają coś do ukrycia, ludzi fałszywych i dwulicowych. Nie znaczy to, że wy drodzy czytelnicy ,,TP” jesteście ludźmi fałszywymi i nieuczciwymi, lecz oznacza to, że wyuczone zachowania i reakcje odwzorowywane od redaktorów i ,,autorytetów” ze środowiska ,,TP” (itp. mediów), są efektem ich win i kłamstw. To oni wmówili wam, że takie zachowania są oznaką dojrzałej otwartości inteligencji katolickiej. Nie można zamykania się na argumenty nazywać oznaką ,,Kościoła otwartego”. Ale z drugiej strony, przecież zazwyczaj czytelnicy ,,TP” są ludźmi myślącymi – manipulacja gazety sięga tylko pewnych granic, poza którymi jest jeszcze miejsce na samodzielne myślenie. Zakończenie Żeby do takiego stanu rzeczy doprowadzić, ideolodzy ,,TP” muszą swoich czytelników uwikłać w takie błędne myślenie i postępowanie a więc uwikłać w grzech. Trzeba odwoływać się do ambicji katolików i stale ją podsycać. Wtedy mogą mieć większą pewność ogólnej zmowy milczenia wobec najbardziej perfidnych wybryków redakcji. Dlatego też w tejże jakże trudnej dla czytelników sytuacji rozdarcia wewnętrznego opór wobec niewygodnych faktów będzie stale wzrastał. Szczególnie będzie wzrastał z biegiem czasu i zaangażowania publicznego w głoszenie tychże w/w błędów. Bo jeżeli nowe argumenty mogą postawić w złym świetle mojego mentora (autorytet), to stawia również i mnie, bo ja też jestem w tą ideologię zaangażowany. Na tym właśnie polega pułapka moralna! Teofil r.
Szczególna troska Kościoła o rodzinę dała się zauważyć przede wszystkim w okresie pontyfikatu Jana Pawła II. Do najważniejszych dokumentów papieskich w zakresie problematyki małżeństwa i rodziny należą: adhortacja apostolska Familiaris consortio z roku 1981 o zadaniach rodziny chrześcijańskiej we współczesnym świecie, w
WOJCIECH BONOWICZ, BARTOSZ BROŻEK, ZBIGNIEW LIANA: Czy Jan Paweł II prosił Cię kiedyś o radę w jakiejś sprawie, na przykład w kwestiach relacji nauka–wiara? MICHAŁ HELLER: Nie. Natomiast tu i ówdzie w jego wystąpieniach widziałem nawiązania do moich poglądów. Wiem, że śledził moje publikacje. Po jednej z pielgrzymek do Ameryki powiedział mi, że w czasie podróży czytał moją książkę „The World and the Word” (1986). „Żeby sobie poćwiczyć język angielski”, dodał A jaki był Twój udział w powstaniu słynnego listu do Coyne’a, który został ogłoszony w czerwcu 1988 roku? Cała sprawa wzięła się stąd, że papież w związku z jubileuszem newtonowskim i pierwszą konferencją PPT [„Fizyka, filozofia i teologia” – red.] postanowił wygłosić exposé, które miało być pierwszą tak obszerną wypowiedzią papieską na temat relacji nauki i religii. Poprosił Coyne’a – poprzez Sekretariat Stanu, bo takie rzeczy idą zawsze drogą oficjalną – o pomoc w przygotowaniu takiego tekstu. I Coyne powołał zespół, który miał nad tym pracować. Spotkaliśmy się 28 maja 1987 r. w Pasierbcu, w ostatnim dniu konferencji newtonowskiej, którą organizowaliśmy z Życińskim. Oprócz Coyne’a w zespole znaleźli się Bob Russell, Arthur Peacocke, Michael Buckley, Bill Stoeger, Józek Życiński i ja. Obrady nie trwały długo: bez trudu doszliśmy do porozumienia, jakie wątki powinny zostać poruszone, a opracowanie tekstu od strony językowej powierzyliśmy Michaelowi Buckleyowi. To skądinąd bardzo ciekawa postać – jezuita, w późniejszych latach autor fundamentalnego dzieła o powstaniu ateizmu; zresztą na naszej konferencji też miał referat na ten temat. Buckley zrobił redakcję, myśmy zaproponowali poprawki, trochę to trwało, ale w końcu Coyne dostał gotowy tekst exposé i przekazał go do Sekretariatu Stanu. Tam stwierdzili, że tekst jest trochę za długi, zaproponowali, co skrócić, i Coyne się zgodził. Przyszedł dzień wygłoszenia exposé. Uroczysta audiencja, kardynałowie, korpus dyplomatyczny, siedzimy cali przejęci, no bo jednak po raz pierwszy papież wypowie się publicznie na temat, który nas niezwykle obchodzi. Papież wychodzi, zaczyna czytać – i my słyszymy, że tekst jest zupełnie inny, w duchu takim strasznie tomistycznym, pokazuje, że nauka poszła w stronę ateizmu, zupełnie wbrew temu, co napisaliśmy. Wróciliśmy do obserwatorium załamani. Na drugi dzień to, co papież czytał, ukazało się w „L’Osservatore Romano”. Olaf Pedersen siadł i na poczekaniu zrobił egzegezę tego tekstu, jakie tam są pomyłki, zwłaszcza historyczne. A ja złapałem za telefon i zadzwoniłem do księdza Dziwisza, żeby mu powiedzieć, że coś jest nie tak, bo odczytany tekst nie był tym, który myśmy przygotowali. Dziwisz był zaskoczony. Po godzinie oddzwonił z informacją, że papież prosi, abyśmy tego wieczoru przyszli do niego na kolację – Coyne i ja. Z Castel Gandolfo do Rzymu jest jakieś trzydzieści kilometrów. Pamiętam, że jechaliśmy długo, bo lał deszcz i były straszne korki. I był jeszcze jeden problem: nie zabrałem z Polski sutanny, bo w obserwatorium nie była mi potrzebna. Jak tu bez sutanny iść do papieża na kolację? Coyne dał mi jakąś jezuicką, chyba należącą do Billa Stoegera. Zajechaliśmy do Watykanu, ciemno, deszcz leje, gwardziści salutują i prowadzą nas tylnym wejściem do windy. Wjeżdżamy na górę, stół czeka, nakrycia są cztery – i wchodzi papież. Jak mnie zobaczył, od razu mówi: „O, do jezuitów ksiądz Michał wstąpił?”. Na następne kolacje u papieża chodziłem już w koloratce. Zaczęliśmy rozmawiać o tekście wystąpienia. Papież mówi: „No właśnie, czytając ten adres na audiencji, zauważyłem, że coś jest nie tak, bo ksiądz Heller w swoich książkach pisze inaczej”. Coyne przedłożył papieżowi listę błędów historycznych, które wykrył Pedersen. Kolacja trwała z godzinę, półtorej może, w końcu papież mówi, że zastosujemy zasadę rzymską „od papieża źle poinformowanego do papieża dobrze poinformowanego” (dal papa male informato al papa bene informato) i wygłoszony tekst uznamy za niebyły. „Ale on już jest ogłoszony w »L’Osservatore Romano«”, mówimy. A papież: „Nie przejmujcie się, nikt tego nie czyta”. I co było dalej? Papież postanowił, że napisze specjalny list do Coyne’a, który będzie listem oficjalnym... ...czyli dokumentem trochę niższej rangi. Niższej rangi, ale jednak. To, co zostało ogłoszone z datą 1 czerwca 1988 roku, to jest skrócona wersja naszej propozycji, która została zatwierdzona przez Sekretariat Stanu, wpłynęła na biurko papieża i której on nie wygłosił. A kto napisał to, co zostało wygłoszone? Nie mam pojęcia. Papież zapowiedział nam, że tamto wystąpienie nie zostanie ogłoszone w „Acta Apostolica”. Czyli odebrano mu rangę oficjalnej wypowiedzi papieskiej. A list do Coyne’a został opublikowany. Myśleliśmy, że na tym sprawa się zakończy, ale takiej sensacji nie dało się utrzymać w tajemnicy. Zbyt wielu ludzi było świadkami tamtego unieważnionego wystąpienia. Całą historię opisano między innymi w „The Tablet”. Przez długi czas milczeliśmy z Coyne’em na ten temat, ale teraz to już nie ma sensu. Nawiasem mówiąc, zachowałem kopie wszystkich wersji listu z kolejnych etapów jego powstawania. A w przypadku encykliki „Fides et ratio”? Czy też miałeś jakiś udział w jej tworzeniu? Nie miałem żadnego udziału. Można odnieść wrażenie, że wstęp napisany jest w stylu Życińskiego. Mogę powiedzieć, że pod jednym względem ta encyklika ma ogromne znaczenie – mianowicie tytuł jest doskonały. Ten tytuł jest powtarzany przez wszystkich, nawet tych, którzy nie czytali i nie będą czytać dalej. A list do Coyne’a był czytany? List do Coyne’a odbił się szerokim echem, szczególnie wśród uczonych. Ciekawe jednak, że w następnych dokumentach papieskich na temat relacji nauki i wiary nie był cytowany, podczas gdy wiele innych dokumentów cytowano. Dopiero w późnych tekstach oficjalnych pojawiły się jakieś nawiązania. Nawiasem mówiąc, z Watykanu jeszcze tylko raz poproszono mnie o już było po śmierci Jana Pawła II. Byłem akurat w Obserwatorium Watykańskim i ktoś z kurii, poprzez Papieską Akademię Nauk, zwrócił się do mnie z prośbą, żeby podsunąć mu kilka myśli, które papież Benedykt XVI mógłby zawrzeć w liście z okazji rocznicy kopernikańskiej. To miał być list adresowany do któregoś z biskupów, o ile pamiętam, jeszcze mniejszej rangi niż list do Coyne’a. Zaproponowałem kilka sformułowań, które wydały mi się ważne. To miał być z założenia krótki tekst, jakieś pół strony. Za jakiś czas zobaczyłem ten list w prasie i nie było tam ani jednej myśli z tych, które proponowałem. To był standardowy, ogólnikowy dokument, podczas gdy ja napisałem bardziej problemowo. Czyli – urzędnicy robią swoje. Jak wszędzie.© Rozmowa jest fragmentem wywiadu rzeki „Wierzę, żeby zrozumieć”. Książka ukazała się nakładem SIW Znak i CCPress. Dziękujemy wydawcom za udostępnienie fragmentu. WOJCIECH BONOWICZ, poeta, dziennikarz i publicysta, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Prof. BARTOSZ BROŻEK, filozof, kognitywista i prawnik, pracuje w Katedrze Filozofii Prawa i Etyki Prawniczej UJ, członek Centrum Kopernika.
List Ojca Świętego do ludzi starszych. Bądź na bieżąco! "Mimo ograniczeń mego wieku bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim cieszyć" - pisze Jan Paweł II w przesłaniu do ludzi starszych. List "Do moich Braci i Sióstr - ludzi w podeszłym wieku" został ogłoszony równocześnie w Watykanie i w Warszawie 26 października br
– Ks. Alfred Wierzbicki ma odwagę zabierać głos w sprawach moralnie doniosłych i ważnych dla Polski i Kościoła. Prezbiter ten w swoich publicznych wystąpieniach żadnej prawdzie, w którą katolik powinien wierzyć, nie zaprzeczał ani też o niej nie powątpiewał – piszemy w liście otwartym do Rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w Lublinie. W liście wyrażamy obawę wielu członków naszego ruchu, że wokół KUL w ostatnim czasie pojawiło się wiele poważnych kontrowersji, a sama uczelnia zdaje się dziś często łamać podstawowe standardy akademickie. Nękanie ks. Wierzbickiego – wybitnego naukowca, etyka, następcy Karola Wojtyły w funkcji kierownika Katedry Etyki tej uczelni jest jaskrawym tego przykładem. Jednocześnie zachęcamy wszystkich do wysyłania listów poparcia dla ks. Alfreda bezpośrednio na adres rektora: rektorat@ Cały list: List otwarty do Rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II Od września ubiegłego roku wielkim smutkiem i rozgoryczeniem napełniają nas reakcje Kolegium Rektorskiego KUL na wypowiedzi ks. prof. Alfreda M. Wierzbickiego. Z oburzeniem i wewnętrznym sprzeciwem przyjmujemy bezpodstawne nękanie ks. Wierzbickiego przez Władze KUL. Z głębokim bólem obserwujemy, że Katolicki Uniwersytet Lubelski, uczelnia ze świetnymi tradycjami, zmierza obecnie w bardzo niebezpiecznym kierunku, w ten sposób wyraźnie się marginalizując. Wielu członków naszego Stowarzyszenia i Klubów “Tygodnika Powszechnego” zastanawia się, czy KUL nie łamie dziś podstawowych standardów akademickich. Niepokojące jest, że wokół tej uczelni pojawiło się ostatnio tak wiele poważnych kontrowersji. Dlaczego KUL w błyskawicznym tempie traci swoją pozycję w świecie akademickim i staje się przedmiotem nie tylko krytyki, ale nawet ostracyzmu ze strony poważnych uczonych (np. casus prof. Rocca Buttiglionego)? Jak Ksiądz Rektor uzasadniłby pobłażliwość wobec ks. Tadeusza Guza, wrogość wobec ks. Wierzbickiego i honorowanie abp. Andrzeja Dzięgi? Jak Ksiądz Rektor skomentowałby opinię krążącą obecnie wśród pracowników KUL: „Jest tu wciąż wiele wspaniałych osób, znakomitych uczonych, którzy czują się dziś jak pasażerowie samolotu uprowadzonego przez terrorystów”? Ks. Alfred Wierzbicki ma odwagę zabierać głos w sprawach moralnie doniosłych i ważnych dla Polski i Kościoła. Prezbiter ten w swoich publicznych wystąpieniach żadnej prawdzie, w którą katolik powinien wierzyć, nie zaprzeczał ani też o niej nie powątpiewał. Owszem, ustosunkowywał się krytycznie do wypowiedzi lub decyzji niektórych hierarchów Kościoła w Polsce, to jednak nie stanowi naruszenia ani czystości doktryny, ani wspólnoty z Urzędem Nauczycielskim Kościoła. Przecież w ramach dyskusji, toczących się zarówno w Kościele powszechnym, jak i w Polsce, pojawiają się obecnie wśród katolików różne opinie. Ich wygłaszanie – do czego zachęca papież Franciszek w ramach procesu synodalnego – nie powinno być administracyjnie ograniczane. W takich niespokojnych społecznie i politycznie czasach jak nasze, kontrowersyjne i niezrozumiałe decyzje Władz KUL są niczym wkładanie kija w mrowisko. Świadomi powagi sytuacji będziemy pilnie obserwować dalszy przebieg tej nikomu niepotrzebnej sprawy i – w poczuciu chrześcijańskiej odpowiedzialności – będziemy reagować wszędzie tam, gdzie to możliwe, nie wyłączając odpowiednich instytucji Stolicy Apostolskiej i Konferencji Episkopatu Polski. Bardzo liczymy na dobrą wolę Księdza Rektora i troskę Władz KUL o wspólne dobro Kościoła i naszego kraju. Łączymy wyrazy należnego szacunku W imieniu Zarządu Stowarzyszenia im. Jerzego Turowicza i Klubów “Tygodnika Powszechnego” Marcin Pera – prezes zarządu Andrzej Perzyński – wiceprezes zarządu Joanna Rózga – pełniąca obowiązki Koordynatora Generalnego Klubów “TP”. Do wiadomości: – abp Salvatore Pennacchio, Nuncjusz Apostolski w Polsce – abp Stanisław Gądecki, przewodniczący KEP – abp Stanisław Budzik, Wielki Kanclerz KUL – Katolicka Agencja Informacyjna (KAI) Poznań, 14 lipca 2021

List Jana Pawła II do Papieskiej Akademii Nauk, 1.02.2005 3 i 4 lutego 2005 r. w Pałacu Piusa V w Watykanie odbywała się sesja Papieskiej Akademii Nauk. Uczestniczyli w niej, obok członków Akademii, wybitni specjaliści z całego świata.

Wtorek, 5 kwietnia 2005 (15:59) Dowodem bliskości i emocji między Jerzym Turowiczem a Janem Pawłem II nazywa wymienianą przez nich korespondencję Tomasz Fiałkowski, zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” i opiekun archiwum Jerzego Turowicza. Konrad Piasecki: Kiedy wszedłeś do archiwum w 1999 roku, to była taka „terra incoginita” – ziemia nieodkryta. Dopiero z czasem w tym archiwum Jerzego Turowicza zaczęto odkrywać nowe, sensacyjne dokumenty. Jakie dokumenty związane z Janem Pawłem II udało ci się tam znaleźć? Tomasz Fiałkowski: Tam jest oczywiście korespondencja Karola Wojtyła – księdza, biskupa, arcybiskupa, kardynała, a później Jana Pawła II, z Jerzym Turowiczem i jego żoną Anną. Największe odkrycie niewątpliwie, które dokonało się dopiero w parę lat po śmierci pani Anny Turowiczowej, to był rękopis niepublikowanego nigdy artykułu księdza Karola Wojtyły. Ten artykuł powstał w 1949, może pod koniec 1948 roku i stanowił dalszy ciąg debiutu publicystycznego Karola Wojtyły w „Tygodniku Powszechnym”, a mianowicie opublikowanego w 1949 roku artykułu zatytułowanego „Mission de France”. Konrad Piasecki: A ta korespondencja między Karolem Wojtyłą – Janem Pawłem II a państwem Turowiczami ma charakter prywatny? Czy to jest korespondencja między biskupem – papieżem? Czy jest to korespondencja między Karolem Wojtyłą a tą parą? Tomasz Fiałkowski: To jest korespondencja mająca przede wszystkim charakter prywatny, dlatego trudno o niej mówić w szczegółach. Obok tego jest jakby drugi nurt, tzn. są listy, które biskup, arcybiskup, kardynał, a potem Jan Paweł II kierował na ręce Jerzego Turowicza do „Tygodnika Powszechnego”. Te listy najczęściej były w „Tygodniku” publikowane, chociaż nie wszystkie, bo niektóre były po prostu niecenzuralne w swoich czasach. Konrad Piasecki: Korespondencja prywatna, bo Karol Wojtyła – Jan Paweł II i Jerzy Turowicz to ludzie, których wiązały mocne więzy przyjaźni. Tomasz Fiałkowski: Myślę, że można tak powiedzieć, chociaż pan Jerzy Turowicz zawsze zastrzegał, że on nie chce być postrzegany jako przyjaciel papieża. Wydawało mu się to pewnym nadużyciem. Konrad Piasecki: Nawet dziennikarze z redakcji całego świata, którzy wchodzą do redakcji „Tygodnika Powszechnego”, często nawet nie wiedzą, że Jerzy Turowicz nie żyje, ale wiedzą o nim jedno – „przyjaciel papieża” i pytają o niego. Tomasz Fiałkowski: Oczywiście, że tak. Wyrazem tego była ta słynna scena, kiedy tuż po wyborze właściwie na Stolicę Piotrową Jan Paweł II podczas spotkania z dziennikarzami podszedł i objął Jerzego Turowicza, który rzucił się do całowania jego rąk. To jest taka piękna scena, którą chyba nawet kiedyś w „Tygodniku” opisywaliśmy. Konrad Piasecki: Czy ta korespondencja, listy Jana Pawła II i Jerzego Turowicza, będą w tej chwili jakoś szczególnie wystawione na światło dzienne? Tomasz Fiałkowski: Myślę, że to będzie trzeba ustalić z jakimiś czynnikami w Watykanie. Warto by przygotować taką publikację. My czyniliśmy już zresztą pewne cząstkowe publikacje, np. kilka lat temu publikowaliśmy bardzo interesujący list pisany z Rzymu przez biskupa Karola Wojtyłę. To był list z Soboru, ale nie taki do druku, a prywatny do Jerzego Turowicza. Konrad Piasecki: Jerzy Turowicz był też dziennikarzem, który przeprowadzał wywiady z Janem Pawłem II. Czy zachowały się jakieś ślady takiej korespondencji dziennikarskiej? Tomasz Fiałkowski: To jest też jeden z dowodów bliskości i emocji, które między nimi były. Fakt, że Jan Paweł II już jako papież udzielił wywiadu prasowego Jerzemu Turowiczowi, co było rzeczą dość wyjątkową w dziejach papiestwa, choć nie jedyną – dodam. To był rok 1980, a rozmowa dotyczyła podróży apostolskiej do Brazylii. Rzeczywiście w archiwum Jerzego Turowicza zachowała się kserokopia autoryzacji tej rozmowy. To jest bardzo interesujący dokument. Przypuszczam, że oryginał trafił do archiwów watykańskich. Konrad Piasecki: Bardzo pokreślony był ten wywiad? Tomasz Fiałkowski: Były tam spore zmiany. Rzeczywiście widać było, że to nie jest żaden zdawkowy wywiad, tylko że papież po prostu pracował nad tekstem tak jak ktoś, kto przywiązuje dużą wagę do swojej wypowiedzi i ręcznie nanosił zmiany na maszynopisie, który został mu dostarczony. Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.
W tym dniu przypada XXX rocznica utworzenia naszej Diecezji przez św. Jana Pawła II bullą „Totus Tuus Poloniae Populus”. 3. Nabożeństwa Drogi Krzyżowej w naszej parafii w piątki Wielkiego Postu o godz. 17.00, natomiast Gorzkie Żale w niedzielę po Mszy św. o godz. 11.00. Zapraszamy. 4. Ukazały się listy Jana Pawła II do Skwarnickiego Ponad sto listów obejmujących cały okres pontyfikatu zawiera wydany właśnie tom listów Jana Pawła II do znanego publicysty, poety i pisarza Marka Skwarnickiego. Książka "Pozdrawiam i błogosławię. Listy prywatne Papieża" zawiera przemyślenia Ojca Świętego nt. Kościoła w świecie i oceny jego pontyfikatu w Polsce. Jan Paweł II nie ukrywa też niepokoju o kształt "Tygodnika Powszechnego", którego przez lata był bliskim współpracownikiem. Sytuacji w krakowskim piśmie, w którym publikował jeszcze jako młody kapłan a następnie jako biskup i kardynał, dotyczą dwa najobszerniejsze listy. 1 listopada 1993 r. Jan Paweł II pisze: "W związku z numerem na piętnastolecie, znajduję w nim stale powtarzaną tezę o «kontrowersyjnym pontyfikacie». Nie jest to temat samego TP ani osób piszących w jego imieniu (...), ale teza «Gazety Wyborczej», czy też innego pisma. TP tezę tę przytacza w przeglądzie prasy. Oczywiście, żaden pontyfikat nie może nie być kontrowersyjny. Kontrowersyjne jest samo chrześcijaństwo, sam Chrystus i Ewangelia. A ja mam poniekąd zamiłowanie do bycia «znakiem sprzeciwu». To nie jest moja zasługa, ale Łaska". Miesiąc później, 6 grudnia, Papież konstatuje: "Ma Pan rację, gdy pisze w ostatnim liście, że wszystko poniekąd kończy się na Jerzym Turowiczu i ks. Tischnerze". Dodaje z ubolewaniem, że redakcja krakowskiego pisma chce być koniecznie "wpatrzona w przyszłość". Nieco dalej Papież pisze, że "Kościoła wciąż trzeba się uczyć", a do tego konieczny jest "zaczyn". "Ten zaczyn to jest miłość Kościoła, a nie może nim być nigdy żadna liberalna krytyka Kościoła, choćby powoływała się na najgłośniejsze nazwiska posoborowych teologów" - pisze Jan Paweł II. Jednym z wątków papieskich listów jest jego twórczość literacka. To właśnie Marek Skwarnicki był od wczesnych lat 70. "powiernikiem" Karola Wojtyły w sprawach poezji; jemu też (oraz Jerzemu Turowiczowi) powierzył wydanie swoich wierszy po wyborze na papieża. Na wieść, że jego sztuka "Brat naszego Boga" zostanie wystawiona w Krakowie Jan Paweł II wyznał: "Nigdy się z czymś takim nie liczyłem". W roku 2002, gdy pracował nad "Tryptykiem rzymskim", Papież pisał do Skwarnickiego: "Niech Pan będzie łaskaw rzucić okiem na teksty (...). Nie wiem, czy ma to coś wspólnego z poezją, od której właściwie odszedłem, ale która od czasu do czasu mnie kusi". Skwarnicki na zaproszenie Papieża udał się do Rzymu, gdzie przez wiele godzin rozmawiał z Autorem na temat ostatecznego kształtu "Tryptyku". Tom papieskich listów zawiera też bardzo wiele okolicznościowych pozdrowień i życzeń. Zawsze jednak Papież, choćby krótko, odnosi się do konkretnych osób i spraw rodziny Skwarnickich. Na decyzji o publikacji papieskich listów zaważyła - jak pisze we wstępie ich adresat - "chęć ujawnienia, kim był dla jednej z wielu rodzin, z którymi miał osobiste kontakty, a zarazem jak niezwykłym w takiej sytuacji był człowiekiem - bliskim i kochanym". "Nikomu o tych listach dotąd nie mówiłem" - powiedział KAI Marek Skwarnicki. Wyznał też, że większość papieskich listów przychodziła do niego normalną pocztą. "Odbierałem je zwyczajnie, ze skrzynki na listy na mojej klatce schodowej" - powiedział mieszkający w Krakowie pisarz i poeta. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej przypomniał, że kserokopie papieskich listów przekazał trybunałowi przygotowującemu proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. 75-letni Marek Skwarnicki jest publicystą, poetą, pisarzem. Przez wiele lat należał do redakcji "Tygodnika Powszechnego". Od wczesnych lat 70. łączyła go przyjaźń z Karolem Wojtyłą. Jako reporter towarzyszył Janowi Pawłowi II w wielu jego zagranicznych pielgrzymkach, a swoje wrażenie zawarł w kilku książkach. Skwarnicki, który przez wiele dziesięcioleci przyjaźnił się z Czesławem Miłoszem, wydał ostatnio tom wspomnień pt. "Mój Miłosz". Warto dodać, że w 2002 r. tarnowskie wydawnictwo Biblos opublikowało - za zgoda Papieża - tom korespondencji pomiędzy Janem Pawłem II a prof. Stefanem Swieżawskim. Tom "Pozdrawiam i błogosławię. Listy prywatne papieża" opublikował Świat Książki. Źródło: KAI. Aj2Xi.
  • gkksq0f69i.pages.dev/237
  • gkksq0f69i.pages.dev/207
  • gkksq0f69i.pages.dev/328
  • gkksq0f69i.pages.dev/389
  • gkksq0f69i.pages.dev/202
  • gkksq0f69i.pages.dev/70
  • gkksq0f69i.pages.dev/85
  • gkksq0f69i.pages.dev/209
  • gkksq0f69i.pages.dev/187
  • list jana pawła ii do tygodnika powszechnego